44 proc. Polaków w wieku do 26 lat rozważa emigrację zarobkową
Są młodzi, wykształceni, znają języki i przyszłość zawodową wiążą z zagranicą. To aż 44 proc. pokolenia Z, ludzi urodzonych po 1995 r. Dlaczego tak się dzieje? Co skłania młodych do wyjazdu?
Te dane opublikowano w raporcie "Perspektywy ekonomiczne młodego pokolenia" opublikowanego w 2023 r. przez Instytut Finansów, think thank Ministerstwa Finansów. Wszelkie statystyki nie pozostawiają wątpliwości: wśród wszystkich wyjeżdżających Polaków dominuje emigracja w celach zarobkowych. Pokolenie Z szczególnie liczy na dobrą pensję i lepszy standard życia. Nie bez znaczenia jest także możliwość podróżowania i poznawania innych krajów i kultur, jak również szansa, by nauczyć się nowego języka oraz nawiązać międzynarodowe kontakty. Co ważne, nie wszyscy młodzi ludzie chcą na stałe zostać za granicą. Wielu z nich liczy, że dzięki pracy za granicą uda im się odłożyć fundusze na dobry start w Polsce po powrocie. Chodzi przede wszystkim o zakup mieszkania czy założenie własnej firmy.
Pokolenie Z wyjeżdża nie za chlebem, a za lepszym standardem życia.
Sytuacja na rynku pracy w Polsce jest współcześnie dużo lepsza niż 20–30 lat temu. Stopa bezrobocia w 2022 r. wynosiła w grudniu jedynie 5,2 proc. (wobec 19 proc. w 2004 r.). Główny Urząd Statystyczny mierzy ten współczynnik, licząc odsetek bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy wobec całej ludności aktywnej zawodowo. Co ważne, nie wszyscy z tych bezrobotnych szukają pracy. Rejestrują się jedynie, by nadal być objętymi ubezpieczeniem zdrowotnym.
Według Europejskiego Urzędu Statystycznego ten wskaźnik jest jeszcze niższy i wynosi tylko 3 proc. To tzw. zharmonizowana stopa bezrobocia liczona jako procent osób w wieku 15–74 lata pozostających bez pracy, zdolnych podjąć zatrudnienie w ciągu najbliższych dwóch tygodni, którzy aktywnie poszukiwali pracy w ciągu ostatnich tygodni, w odniesieniu do wszystkich osób aktywnych zawodowo w danym kraju.
Taki europejski wskaźnik sprawia, że Polska zajmuje razem z Niemcami 2. miejsce w rankingu europejskim. Lepsza sytuacja (bezrobocie na poziomie 2,1 proc.) panuje jedynie w Czechach. Zamiast ludzi szukających pracy mamy więc… stanowiska czekające na nich. Co prawda pracodawcy poszukują osób już doświadczonych, często z bardzo ściśle określonym wykształceniem i umiejętnościami. Mimo to znalezienie zajęcia problemem być nie powinno, nawet wśród ludzi podejmujących swoją pierwszą pracę.
I tak się dzieje. Pod względem bezrobocia w grupie wiekowej 18–24 lata Polska może pochwalić się jednym z najniższych wskaźników w Unii Europejskiej. Średni poziom bezrobocia w tej grupie dla Unii Europejskiej pod koniec 2021 r. wyniósł 6 proc. We Francji i Włoszech był wyższy, ok. 7 proc. W Polsce jedynie połowa średniej – 3 proc. Lepsi od Polski są jedynie Czesi i Niemcy.
Sytuacja na rynku pracy dla młodych przekłada się na ich ocenę swojej sytuacji i przyszłości. Prawie połowa respondentów w wieku 18-26 lat, których ankietowano dla raportu Instytutu Finansów, wierzy w dobrą przyszłość. Zapytano ich o to, jak postrzegają swoje perspektywy w okresie następnych 5 lat. 48 proc. ankietowanych stwierdziło, że ocenia je bardzo dobrze (13 proc.) lub dobrze – 35 proc. Źle swoją przyszłość widziało 7 proc. badanych, a bardzo źle – jedynie 2 proc. 43 proc. nie potrafiło tego określić. Udzielali odpowiedzi "trudno powiedzieć".
Pokolenie Z, czyli ludzie urodzeni między rokiem 1995 a 2012, to pierwsza grupa społeczna, która dorastała już w pełni scyfryzowanym świecie. Doskonale radzą sobie z aplikacjami i programami, dzieląc życie pomiędzy tryb online i offline. Są ambitni, pewni siebie i odważni w podejmowaniu ryzyka, a ważna dla nich jest nie tylko praca, ale także życie prywatne. Stosują zasadę work-life balance. Nie interesuje ich długotrwałe budowanie karier. Uczą się w trybie just-in-time learning, chcą mieć wszystko i natychmiast, co w przypadku pracy zawodowej zwykle możliwe nie jest. Nic dziwnego, że wśród przeszkód w znalezieniu pracy wymieniają zbyt wysokie oczekiwania w stosunku do pracodawców. Dostrzegają także niedopasowanie do rynku pracy i zbyt małe doświadczenie, a także ograniczenia geograficzne i konieczność uzupełniania wiedzy. Czują, że mogą znaleźć pracę "jakąkolwiek", i to szybko. Problemy zaczynają się, gdy chcieliby na przykład podjąć pracę w swoim zawodzie. Wtedy zaczynają się schody, ale takie raczej do pokonania.
Skąd więc aż tak wielki odsetek młodych ludzi, którzy rozważają wyjazd za granicę? Kim są ci, którzy na poważnie myślą o emigracji?
Szef czy robotnik? Kim jesteś, przyszły emigrancie?
Z badań przeprowadzonych na potrzeby raportu wynika, że w tych 44 proc. myślących o wyjeździe są najczęściej mieszkańcy większych miast, mimo że tam o pracę jest znacznie łatwiej. Najrzadziej rozważają to mieszkańcy wsi. O emigracji w równym stopniu myślą kobiety, jak i mężczyźni. Kluczowym elementem różnicującym jest wykształcenie. Dominują osoby z wykształceniem wyższym na poziomie licencjatu oraz wykształceniem inżynierskim. Tuż za nimi plasują się osoby z wykształceniem podstawowym i średnim. Mniej zainteresowani wyjazdem są ludzie z wykształceniem magisterskim, gimnazjalnym i podyplomowym. O wyjeździe myślą absolwenci kierunków przyrodniczych i matematycznych oraz usługowych, turystycznych i hotelarskich. Najrzadziej wyjeżdżać chcą absolwenci kierunków technologii informacyjnych, rolnictwa i nauk o życiu.
Nie bez znaczenia jest majętność. Poważnie o wyjeździe myślą ludzie wynajmujący mieszkania lub mieszkający nadal z rodzicami. Ci, którzy mają oszczędności i własny kąt, myślą o tym najrzadziej. Podobnie jak ci, którzy określają swoją sytuację materialną jako dobrą lub bardzo dobrą, a w przyszłość patrzą z nadzieją i wiarą.
Firmy często zbyt długą zwlekają z restrukturyzacją zadłużenia
Wnioski nasuwają się same. Osoby, które myślą o wyjeździe za granicę, robią to najczęściej z przyczyn materialnych. Emigracja zarobkowa ma sprawić, że za swoją pracę, najlepiej w kierunku zgodnym z wykształceniem, otrzymają godziwą wypłatę, a warunki życia w wybranym przez siebie państwie będą nie tylko bardziej stabilne, ale i na wyższym poziomie niż w Polsce. Nie zmieniają się cele podróży. Polacy nadal najczęściej wybierają Niemcy, Holandię i Wielką Brytanię. Na czwartym miejscu znajduje się odległa Nowa Zelandia. Za to trochę rzadziej niż wcześniej emigranci wybierają kierunek na północ, do krajów skandynawskich. Nieczęsto zdarzają się także wyjazdy w ciemno. Pośrednicy pracy znają pracodawców, oferują sprawdzone miejsca zatrudnienia i zakwaterowania. Umowy podpisywane są bez naruszenia prawa.
Na wyjazdy decydują się ludzie młodzi bez zobowiązań, rodzin, partnerów. Sama emigracja nie jest dla nich nowością. Często już podczas studiów spędzali czas i zarabiali podczas prac sezonowych za granicą. Wielu z nich uczestniczyło także w wymianach międzynarodowych, realizowanych m.in. dzięki licznym programom Unii Europejskiej. Szkolenia, warsztaty, wolontariat pozwalają młodym ludziom nie tylko zdobyć nowe doświadczenia, ale przede wszystkim poznać i zwiedzić inny kraj, nie martwiąc się o fundusze. Biegła znajomość języka obcego, która powoli zaczyna być standardem polskiej edukacji, ułatwia sprawę. Co ważne, polska emigracja często ma charakter czasowy. Wyjazdy trwają do maksymalnie roku, a przerywane są kilkutygodniowymi lub kilkumiesięcznymi urlopami w Polsce. Patrząc na poziom bezrobocia i możliwości zdobycia pracy, można stwierdzić, że emigracja jako pomysł na życie i przyszłość młodych ludzi nie wynika z przymusu ekonomicznego. Młodzi ludzie są w stanie utrzymać się w Polsce, ale korzyści z pracy za granicą przewyższają to, co – przynajmniej dla nich – oferuje nasz rynek pracy.
Emigracja zarobkowa młodych niesie za sobą poważne skutki ekonomiczne i społeczne. Starzejące się społeczeństwo, powiększająca się liczba osób w wieku poprodukcyjnym musi zostać zrównoważona przez grupę w wieku produkcyjnym. Tylko to gwarantuje stabilność i bezpieczeństwo socjalne obywateli. Po akcesji Polski do Unii Europejskiej nasz kraj opuściło ok. 2 mln ludzi. Wielu z nich nadal mieszka poza granicami naszego kraju. Współcześnie zmniejszyła się liczba studentów i absolwentów wyższych uczelni. Wielu z młodych ludzi przerywa naukę, decydując się na podjęcie pracy, często poza ojczyzną. Jednocześnie znacząco rośnie liczba osób w wieku poprodukcyjnym. Socjalną podporą dla nich jest pokolenie, które właśnie wchodzi na rynek.
Ważne jest także, by szczególną uwagą i wsparciem objąć grupę młodzieży NEET, czyli tych, którzy nie kształcą się, nie szkolą się i nie pracują. Statystyki wszystkich krajów UE pokazują, że z powodu m.in. pandemii COVID-19 odsetek takiej młodzieży w wielu krajach wzrósł lub najwyżej utrzymał się na tym samym poziomie. W Polsce w 2020 r. wyniósł 13,4 proc. w grupie wiekowej 15–29 lat.
Bazą do metod na aktywizację tej młodzieży jest Zalecenie Rady Unii Europejskiej dotyczące "Pomostu do zatrudnienia – wzmocnienia gwarancji dla młodzieży" z 2020 r., zaktualizowane po raz pierwszy od roku 2013. Państwa członkowskie zobowiązały się zagwarantować w ramach ulepszonej gwarancji dla młodzieży, że wszyscy młodzi ludzie poniżej 30. roku życia otrzymają dobrej jakości ofertę:
w ciągu czterech miesięcy od utraty pracy lub zakończenia kształcenia.
W zaleceniach są zmiany dotyczące szkolnictwa, umożliwiające "nadążanie" za zmieniającą się gospodarką, kształcenie kompetencji cyfrowych oraz dokładna diagnoza środowiska NEET, umożliwiająca dopasowanie oferty do ich oczekiwań i możliwości.
W Polsce Program dla Młodych realizuje Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej poprzez zadania zlecone m.in. Urzędom Pracy czy Ochotnicze Hufce Pracy. W 2020 r. programem objętych było 537 275 młodych ludzi.
Elżbieta Buk, ekspertka z Instytutu Finansów
Czy uda się zatrzymać pokolenie Z w kraju? Przekonamy się wkrótce. Bez systemowych rozwiązań wspierających młodych w zdobywaniu wykształcenia i doświadczenia zawodowego, wspieraniu ich przy starcie na rynku pracy, a jednocześnie umożliwianiu im spełniania swoich oczekiwań dotyczących życia zawodowego liczba młodych osób, które chcą opuścić Polskę w celach zarobkowych, z pewnością nie spadnie, lecz będzie rosnąć.
Ma 5 lat doświadczenia zawodowego i za sobą pracę w 8 czy 12 firmach? To na pewno ktoś z pokolenia Z. Młodzi ludzie urodzeni po 1995 r. nie traktują pracy jako drugiego domu. To dla nich jedynie środek do realizacji wyznaczonych prywatnych celów, które traktują priorytetowo.
Stereotypowo popularne "Zetki" traktuje się jak debiutantów, którzy marzą o wysokich pensjach i stanowiskach, choć niewiele potrafią i nie bardzo chce im się pracować. Nic bardziej mylnego. Pokolenie Z ma często bardzo bogate doświadczenie zawodowe. Pracują podczas studiów, wakacji, zdobywają umiejętności, szkolą się. Są kreatywni i ambitni. Potrafią oddzielić pracę od życia zawodowego, z czym wcześniejsze pokolenia, skupione na życiu zawodowym, mają duże problemy. Młodzi kładą nacisk na samorozwój. Każde nowe zajęcie ma ich czegoś nauczyć i pchnąć ich do przodu. Praca ma być kreatywna i twórcza, a pieniądze są środkiem do realizacji planów, spełnienia marzeń i robienia tego, co daje im zadowolenie z życia.
Smartfon i internet to ich naturalne środowisko życia.
"Zetki" są dynamiczne, zorientowane na sukces i świetnie przystosowane do intensywnego tempa rozwoju firm. Są pierwszym pokoleniem tak biegłym w programach i aplikacjach. Intuicyjnie i bez problemów uczą i przyzwyczajają się do nowych. Dla nich to naturalne środowisko życia, bo znają je od dziecka. W sieci rozmawiają, pytają, kupują, oglądają, umawiają się na spotkania, wymieniają wiedzę i "szerują" treści zarówno prywatne, jak i zawodowe. Dlatego często nazywa się ich także pokoleniem C, od angielskiego słowa connected, czyli połączeni. Potrafią korzystać z programów graficznych, wygodnych aplikacji i wszelkich ułatwień komunikacyjnych w sieci. W obsłudze komputerów i smartfonów biją na głowę pokolenia poprzedników: "Iksy" (urodzeni w latach 65–80), "Igreki" (pokolenie urodzone w latach 80. i 90.) i "Baby Boomerów" (tych tuż przed emeryturą). Są więc wyjątkowo cenni dla rynku pracy. Wybierają branże technologiczne, artystyczne, medialne. Zostają autorami gier wideo, pracują w branży modowej, a także w sporcie.
Nie ma kreatywnej pracy bez filiżanki dobrej kawy. Także dla pokolenia Z.
Przedstawiciele generacji Z mają bardzo konkretne oczekiwania dotyczące pracy, bo dla nich jest ona jedynie środkiem do celu. Chcą dużo samodzielności w realizowaniu zadań. Liczą na docenienie, gdy uda im się wykonać zadania, niektórzy szefowie nazywają je nawet "lajkami", jak na profilach społecznościowych.
Myślą kreatywnie i często nie chcą stosować utartych w firmie schematów. Jeśli coś nie idzie po ich myśli, zmieniają pracę, szukając pracodawcy, który bardziej pasuje do ich oczekiwań. To "Zetka" zrezygnuje z proponowanego stanowiska, jeśli jego obowiązki będą nudne i powtarzalne, a szansa awansu bliżej nieokreślona. To "Zetka" powie na rozmowie kwalifikacyjnej, że w czwartki nie będzie jeździć w delegację, bo ma jogę, balet czy siłownię, a praca po godzinach jest raczej niemożliwa. Zaskakujące? Ani trochę! Pokolenie Z to indywidualiści, którzy wyżej cenią własny komfort niż wyniki firmy, w której pracują.
Praca pozwalająca realizować pasje to dla "Zetki" ideał.
Stąd częste zmiany pracy, by trafić na firmę, która daje większe możliwości rozwoju, np. naukę od bardziej doświadczonych kolegów. "Zetki" zwracają także uwagę na to, czy firma jest społecznie odpowiedzialna, wspiera talenty, wyrównuje szanse na rynku pracy i pozwala na szkolenie nowych umiejętności. To priorytety życia młodych z pokolenia Z. Starając się o pracę, nie tylko będą chcieli poznać zakres swoich obowiązków, ale również kulturę wewnętrzną firmy czy idee, które przyświecają przedsiębiorstwu.
Są nastawieni na efekt pracy, a nie na godziny, które trzeba spędzić za biurkiem. Niechętnie będą uczestniczyć w nudnych szkoleniach czy naradach. Chcieliby, by firma działała bezawaryjnie. Gdy dostrzegą szansę, jak pozbyć się słabych punktów w strukturze wewnętrznej, z pewnością poinformują o tym przełożonych. Są asertywni, więc przeciwstawią się bezsensownym poleceniom czy zasadom. Są przy tym niezwykle taktowni. Atmosfera panująca pomiędzy współpracownikami i przełożonymi musi być dobra, bo tylko to gwarantuje kreatywność i rozwój. Wewnętrzne niesnaski, mobbing nie są dla pokolenia Z. Bez żalu odejdą i poszukają kolejnej pracy. Zwłaszcza współcześnie, gdy na rynku pracy coraz częściej to pracownicy dyktują warunki. Starsi, nastawieni na stabilizację, będą tkwić w nieprzyjaznych strukturach, często przypłacając to własnym zdrowiem i komfortem psychicznym.
"Zetki", czyli współczesne zosie samosie
Pokolenie Z jest samodzielne i niezależne. Nastawieni na efekty i realizację zadań, często dochodzą do rozwiązań nie utartymi, lecz nowymi, kreatywnym ścieżkami. W pracy liczy się dla nich sens, który daje im szczęście. Jeśli go zabraknie, z pewnością się zniechęcą i albo ograniczą swoją aktywność, albo rzucą pracę. Wolą być bezrobotni niż nieszczęśliwi. Wielu z nich marzy także o ogromnej niezależności, którą daje samozatrudnienie lub praca jako freelancer. Zależność jedynie od zleceń, a nie od szefów wydaje im się doskonałym rozwiązaniem. Wierzą w siebie na tyle, że uznają, że uda im się osiągnąć sukces. Nie mają także najczęściej rodzinnych zobowiązań, które odkładają na czas, gdy już nasycą się wolnością i doświadczeniami. Mobilność i kompetencje cyfrowe sprawiają, że swoją kreatywną pracę mogą wykonywać właściwie wszędzie. I traktować ją jako przerywnik między kolejnymi przygodami czy doświadczeniami na przykład w poznawaniu świata i innych kultur. Nieco mniej optymistycznie podchodzą do pracy zdalnej. Ograniczenia spowodowane pandemią, izolacja dały się we znaki wszystkim. Pokolenie Z potrzebuje kontaktu z innymi współpracownikami. Czują potencjał, który kryje się w pracy grupowej, choć zdecydowanie lepiej czują się na samodzielnych stanowiskach. Dodatkowo dla "Zetek" praca w domu zaprzecza ich idei oddzielania życia zawodowego i prywatnego.
Dom czy praca? Dom, czyli ja!
Nastawione na samorealizację pokolenie szczególnie ceni swoje życie prywatne, stosując się do zasad work-life balance. To równowaga między obowiązkami w pracy a życiem prywatnym jest dla nich najistotniejsza. Dlatego cenią sobie prace, w których nie ma nadgodzin, a mądre zarządzanie pozwala nie zabierać pracy do domu. Te dwa elementy są wręcz must have dla młodych.
Idea work-life balance powstała w latach 60. i 70. jako odpowiedź na przepracowanie i wypalenie zawodowe pracujących właściwie bez przerwy ludzi z korporacji. Do Polski dotarła znacznie później, lecz już na dobre zadomawia się w politykach zarządzania wielu firm. I dobrze, bo gwarantuje zadowolenie z pracy i większą kreatywność zatrudnionych tam ludzi. Nadal jednak walczące o swój czas wolny "Zetki" w wielu przedsiębiorstwach budzą zdziwienie, prowokują opinie, że nie chce im się pracować. Zwłaszcza wśród przyzwyczajonych do innych zasad przełożonych z poprzednich, skupionych na karierze zawodowej pokoleń. "Zetka" nie poświęci swojego życia rodzinnego czy prywatnego dla awansu. Ma świadomość, że to ten prywatny czas jest najcenniejszy i nie wolno z niego rezygnować czy iść na kompromisy i wyrzeczenia.
Dom to nasza przestrzeń. Tu jesteśmy szczęśliwi – mówi pokolenie Z.
Czy się stoi, czy się leży…
…pensja się należy – mówi stare porzekadło z czasów głębokiego PRL. Nie wszystkie "Zetki" mają tyle szczęścia, by trafić na firmę z szefami o otwartych głowach, którzy rozważą ich propozycje zmian i będą zlecać im coraz ambitniejsze zadania. Rozczarowany monotonią, odpływającą w niebyt szansą awansu zawodowego i wykonywaniem ciągle tego samego, członek pokolenia Z ograniczy swoją pracę jedynie do zleconych zadań, a swoją kreatywność przeniesie na zupełne inne pole: aktywnego poszukiwania nowej pracy.
Ten trend nazywa się quiet quitting, czyli "ciche odchodzenie". Zapoczątkowali go ludzie urodzeni po 1995 r. Na czym polega? Pracownicy świadomie rezygnują z zawodowych ambicji, wykonują tylko zlecone prace. Nie podejmują nowych inicjatyw, nie angażują się emocjonalnie w wykonywanie pracy i jak ognia boją się dużych wyzwań i projektów. Robią to celowo, by o określonej godzinie opuścić biurko i po prostu zacząć żyć. To po prostu im się opłaca. Jaki jest sens bycia pracowitym i kreatywnym, wyskakiwania przed szereg, jeśli nie wiąże się to na przykład z gratyfikacją pieniężną, nagrodą, premią czy chociażby "lajkiem" szefa? Quiet quitting to kolejna metoda pokolenia Z na odejście od utartych firmowych schematów, które były sensem życia ich rodziców i dziadków.
Wpatrzeni w ekrany smartfonów, skupieni na własnym samorozwoju i szczęśliwym życiu prywatnym. Wniosek jest prosty – pokolenie Z to egoiści, którzy dla swojego dobra poświęcą każdą relację. Pozory jednak mylą. "Zetki" deklarują konieczność tworzenia dobrych relacji w miejscach pracy. Relacji opartych na sprawiedliwości, życzliwości, równości, szacunku i porozumieniu. Tylko taka kultura wewnętrzna firmy gwarantuje miejsce na kreatywność i rozwój.
"Zetki" cenią właściwe, oparte na szczerości i otwartości relacje ze współpracownikami. Chcą także, by szef odnosił się do nich z szacunkiem, jasno i szybko precyzował zlecenia i zadania wyznaczane pracownikom. Szef ma także informować – w grzeczny i właściwy sposób – o potknięciach i niedociągnięciach. To daje szansę pracownikom na rozwój. Boczenie się na podwładnych, okazywana niechęć rodzi jedynie frustracje i niezadowolenie, czasami także lęk. "Zetki" się tym nie przejmują, uznając, że to problem szefa, a nie ich. Pokolenie Z identyfikuje się z miejscem pracy na innych zasadach. Filozofia firmy powinna być zgodna z przekonaniami pracowników. "Zetki" z ochotą zatrudniają się w firmach przestrzegających zasad odpowiedzialnego biznesu, w których dobrem wypracowanym nie jest jedynie zysk, ale prawidłowe relacje z pracownikami i otoczeniem biznesu.
Starsze pokolenia mogą się czegoś od "Zetek" nauczyć.
Siedzenie z nosem w smartfonie nie jest dla pokolenia Z metodą na izolację. To ich własny wypracowany sposób kontaktu z otoczeniem, z przyjaciółmi, rodziną. Kreowanie wizerunku w portalach społecznościowych można uznać za powierzchowność, a potrzeba "pokazania" się innym dla "lajków" za niepotrzebny i nieprawdziwy, bo tworzony sztucznie wyścig szczurów. To on w dużym stopniu jest jednak przyczyną tego, że młodzi ludzie chcą się uczyć, doświadczać, potrzebują stale nowych wrażeń, które kształtują ich osobowość. A przy okazji potrafią na to znaleźć czas i ostro postawić granice między tym, co zawodowe, a tym, co prywatne. Dzięki ich postawie zmieniają się także starsi. Niektórzy z nich dopiero teraz dostrzegają, jak wiele, przez skupienie na karierze i pracy, stracili i zaniedbali. Dzięki "podglądaniu" pokolenia Z mogą zmienić optykę i choć trochę to nadrobić.
Zostań pilotem lub pisarzem. Wymarzone i potrzebne zawody Na całym świecie ludzie najczęściej chcą zostać pilotami i… pisarzami. W Polsce głównie chcemy pracować w branży motoryzacyjnej. Na drugim miejscu znalazła się medycyna , a na trzecim – meblarstwo. Ranking najpopularniejszych zawodów na świecie mocno zaskakuje. Stworzono go na podstawie zapytań w przeglądarce Google rozpoczynających się od słów "jak zostać…" na zlecenie firmy świadczącej usługi finansowe dla imigrantów. Światowe podium w tym zestawieniu dopełnia tancerz i tancerka. Dopiero na 4. miejscu uplasował się youtuber, a na piątym – przedsiębiorca. Według tej samej listy Polacy najczęściej pytają o to "jak zostać… deweloperem".
Świat pilotów, youtuberów i nauczycieli
Pilot, pisarz i tancerz – trzy najpopularniejsze zawody marzeń na świecie.
O to, jak zostać pilotem, pytało 930 tys. ludzi, najczęściej z USA, Kanady, Australii i m.in. Mołdawii. Pod hasłem "pisarz" kryją się najprzeróżniejsze zawody: od dziennikarza, copywritera przez autora powieści czy scenariuszy. O tę profesję pytało ponad 800 tys. osób. Trzecie miejsce to już dużo mniej chętnych. Profesjonalne tańczenie -interesowało ponad 280 tys. osób.
W pierwszej dziesiątce znalazło się kilka zawodów artystycznych, poza pisarzami i tancerzami, ludzie dopytywali o aktorstwo (6. miejsce i ponad 176 tys. osób), bycie piosenkarzem (128 tys. osób i 9. pozycja).
Zaskakuje niska pozycja zawodów internetowych. Youtuber był czwarty, a influencer zajął dopiero 7. miejsce z liczbą 160 tys. osób zainteresowanych tym fachem. Pierwszą dziesiątkę dopełniają programista oraz – o dziwo i pewnie nie w Polsce – nauczyciel.
Liczy się kreatywność. Pokolenie Z wybiera inaczej
Kim zostaniesz, gdy dorośniesz? – pytano nas w dzieciństwie. Z wiekiem nasze marzenia ulegały zmianie. Dowiadywaliśmy się więcej o świecie, wybieraliśmy określone szkoły, zdobywaliśmy wykształcenie, a potem… często z naszych dziecięcych planów na życie zostawało niewiele. Przyszłe aktorki uczą w szkołach lub są pielęgniarkami, strażacy – finansistami i prawnikami, piloci co najwyżej kierowcami autobusów miejskich. To oczywiście nie znaczy, że nikomu się nie udało. Determinacja, wsparcie rodziców i taktyczne wybory sprawiają, że wielu z nas pracuje tam, gdzie chcieli się znaleźć od dziecka. . Inni wybierali rozsądnie zawody, które dawały gwarancję zarobku i stabilność.
Pokolenie Z, bo to, jak można podejrzewać, właśnie ono korzysta najczęściej z przeglądarek, zmieniło optykę. Zamiast pewności wybierają przygodę i spełnienie. Zawód pilota nie pojawił się na pierwszym miejscu przypadkowo. To ludzie, który mają cały świat w jednym palcu i jeszcze im za to płacą. Pisarz także może pracować z dowolnego miejsca na naszej planecie. Na dodatek nie pracuje monotonnie. Każde kolejne zlecenie czy książka to wyzwanie, szansa na naukę i doświadczenie czegoś nowego. Nudnej pracy nie mają wszyscy przedstawiciele artystycznych zawodów, bo czekają ich nowe role i zadania, , przy których z pewnością wykażą się tak pożądaną przez pokolenie Z kreatywnością. Co ważne, w swojej pracy demonstrują indywidualność i talent, mogą liczyć na "lajki" i popularność, a to "Zetki" lubią najbardziej.
"Zetki" lubią być online. Europa stawia na pisanie
W pierwszej dwudziestce, choć nie na czołowych pozycjach, znalazły się zawody, które 10 lat temu jeszcze nie istniały. zy. Youtuberami chcą zostać Meksykanie, mieszkańcy Peru, Urugwaju, Chile, Boliwii oraz… Czesi. Influencerami zaś Hiszpanie, Argentyńczycy i Kolumbijczycy.
Prawie pół Europy (m.in. cała Skandynawia i kraje do niej podobne, Węgry, Bułgaria, Rumunia i Grecja) zastanawia się, jak zostać pisarzem. Niemcy chcieliby być profesorami i wykładowcami akademickimi, Francuzi pytają o zawód adwokata, a Polacy i mieszkańcy krajów należących do byłej Jugosławii – dewelopera.
Z kolei w Portugalii pytano najczęściej o zawód… strażaka.
W świecie starszych pracowników przy wyborze zawodu lub decyzji o zmianie pracy znaczenie mają zupełnie inne kryteria. Ludzie zwracają uwagę przede wszystkim na zarobki, poziom odpowiedzialności i stresu oraz na szansę kariery. W sytuacji, gdy na rynku jest więcej wakatów niż chętnych, można się przebranżowić. Ale w jakim kierunku?
Badania agencji zatrudnienia Randstad w Polsce nie pozostawiają złudzeń. Na topie jest motoryzacja, medycyna i meblarstwo. Zaskakuje niższa pozycja branży IT, która w rankingu zajęła dopiero ósme miejsce. To trochę przesyt czasami pandemii, gdy komputery były podstawową formą komunikacji, a także realna bariera. Mimo atrakcyjnych wysokich zarobków w IT nie wszyscy znajdą pracę. Od przyszłych informatyków oczekuje się przede wszystkim wysoko wyspecjalizowanej wiedzy.
Dlatego wygrała branża motoryzacyjna. Stabilność zatrudnienia jest pewna, bo aut przybywa, dodatkowo pojawia się elektromobilność, która na naszym polskim rynku dopiero raczkuje. Zarobki należą do stabilnych i z pewnością nie najniższych. A dodatkowo opanowanie mechaniki samochodu jest prostsze niż nauka oprogramowania. To wszystko składa się na aż 54 proc. zainteresowanie pracą w motoryzacji.
Zaszczytne drugie miejsce zajęła medycyna. To także nie dziwi. Kierunki lekarskie i pielęgniarskie na uniwersytetach są oblegane. Młodzi ludzie mają świadomość, że społeczeństwo się starzeje i ochrona zdrowia będzie musiała rosnąć w siłę. Dodatkowo ten zawód łączy się z dużym zaufaniem społecznym (z ostatniego rankingu zaufania wynika, że lekarzom ufa aż 72 proc. Polaków, pielęgniarkom – 71 proc.) i – przez elastyczne grafiki – szansą na znalezienie pracy dodatkowej.
Trzecie miejsce branży meblarskiej nie zdziwi nikogo, kto ostatnio urządzał kuchnię i zamawiał meble na wymiar. Wysokie ceny i długie terminy oczekiwania na realizację zleceń są w tej branży właściwie normą.
Jak grzyby po deszczu w szkołach średnich powstają klasy mundurowe. Jej absolwenci mają pierwszeństwo w dostaniu się do tych służb. Trend jest jak najbardziej zrozumiały. Mundur zapewnia stabilność pracy, poważanie i zaufanie społeczne. W wielu ze służb mundurowych dodatkowym profitem jest także wcześniejsza emerytura, która pozwala pożyć lub zająć się czymś innym. Polacy ufają strażakom (3. miejsce w rankingu z 68-procentowym zaufaniem), żołnierzom (63 proc.), policjantom (58 proc.), służbie granicznej (56 proc.), a nawet i strażnikom miejskim (51 proc.).
Polacy wierzą także rolnikom (66 proc.), nauczycielom (65 proc.), naukowcom (62 proc.), psychologom (61 proc.) i przedsiębiorcom (56 proc). Z wahaniem patrzą na działalność dziennikarzy (ufa im tylko 32 proc.), księży (39 proc.), urzędników (42 proc.) i bankowców (46 proc.).
Lekarz czy mechanik samochodowy? W wyborze miejsca zatrudnienia w Polsce dodatkowo działa tzw. efekt halo. Branża wydaje nam się ciekawsza i lepsza, jeśli działa w niej kilka dużych, rozpoznawalnych firm, na dodatek z dobrym, mocnym i jednoznacznym wizerunkiem. Jeśli marka jest ceniona za wysoką jakość, uważa się ją za dobrego pracodawcę.
Czym jest wykluczenie zawodowe i jak mu przeciwdziałać?
Przy obecnym tzw. rynku pracownika, gdzie oferty czekają na chętnych, o pracę nie jest trudno. Często jest to jednak praca "jakakolwiek", pozwalająca się utrzymać, ale nie gwarantująca rozwoju. Jeśli chcesz przebierać w ofertach pracy jak w ulęgałkach i podjąć pracę w firmie, która zaoferuje ci najwięcej, musisz być specjalistą z fachem w ręku.
W skali całego kraju brakuje pracowników w aż 27 zawodach! Skąd tak duża liczba? Głównie przez demografię. Co roku z rynku pracy odchodzi od 150 do 200 tys. osób. Emerytów – ze względu na niż demograficzny – nie ma kto zastąpić.
Najbardziej poszukiwani pracownicy w roku 2023:
Branża medyczna potrzebuje:
Ogromna liczba wakatów jest także w oświacie. Poszukiwani są:
Wybrać pracę marzeń czy stabilne zatrudnienie? "Zetki" mogą mieć solidny ból głowy. Ale przy ściśle określonych oczekiwaniach: rozdziału pracy od życia prywatnego, i realizowania po godzinach swoich marzeń, szukania kreatywnych zadań, które pozwalają pokazać swój indywidualizm, dbania o dobrostan swój i współpracowników, na pewno znajdą coś dla siebie. Zwłaszcza że są młodzi, rzutcy i pewni swoich wyborów. A jeśli źle pokierują swoją karierą, szybko ze ślepej uliczki zawrócą i wskoczą na prawidłowe tory, znajdując nową pracę.
Gdy na rynek weszło pokolenie Z, prawie natychmiast obwieszczono, że to ludzie, którzy zrewolucjonizują system i podejście do obowiązków zawodowych. To mieli być ci, którzy grubą kreską odcinają pracę od życia prywatnego, zarabiają dużo, choć pracują bez nadgodzin i mają dużo czasu na swoje drogie pasje, hobby i spotkania z przyjaciółmi.
Badania przeprowadzone przez serwis Linkedin w Ameryce pokazują jednak, że to, co zapowiadało się na szumną rewolucję, stało się tak naprawdę skromnym wystrzałem z kapiszona. Na dodatek dotyczy to nie tylko amerykańskich "Zetek". O podobnych problemach mówią także polscy najmłodsi pracownicy.
O pokoleniu Z mówi się, że to hedoniści dążący do szczęścia, którym z pewnością nie jest praca zawodowa. No chyba, że łączy się ze sporą pensją i wysokim stanowiskiem oraz… w pełni zachwyconym ich pracą otoczeniem. "Zetki" wyznają work-life balance, identyfikują się z firmą na polu światopoglądowym. Chcą pracować tam, gdzie przestrzega się zasad odpowiedzialnego biznesu. Jednak kiedy tylko coś zaczyna zgrzytać lub czują, że nie rozwijają się tak, jak by chcieli, zaczynają szukać nowego zajęcia. Są śmiali, ambitni i kreatywni. Lubią firmy, które nie tylko wymagają, ale także im coś dają. Stawiają na dobrą atmosferę w pracy jako gwarancję przestrzeni, która umożliwia zdobywanie nowych umiejętności i doświadczeń. Indywidualiści, którzy do celu dochodzą swoimi ścieżkami.
Są szczerzy, otwarci i asertywni – mówi się o pokoleniu urodzonym po 1995 r. Między ludźmi krążą anegdoty, że zapowiadają przyszłym pracodawcom, że nie biorą nadgodzin, bo mają inne prywatne sprawy. Deklarują, że nie wybiorą się w delegację, jeśli tego dnia mają zajęcia jogi lub kurs szydełkowania. Punkt siedemnasta zamykają komputery i zaczynają żyć naprawdę. Słodko, prawda? Każdy z nas chciałby umieć tak żyć i tak pracować. A przede wszystkim móc sobie na to pozwolić. Starsze pokolenia, uwikłane w kredyty, dorabianie się, stawianie domów i fundowanie dodatkowych zajęć dzieciom i spędzające wakacje za granicą, są jednak trochę bardziej pokorne.
Tęsknisz za przyjaciółmi? Trudno, walczysz o awans.
Skoro tak, to "Zetki" nie powinny mieć problemu z pójściem na urlop. Według badań Linkedin jednak mająDlaczego? Po pierwsze na wakacjach nie potrafią się oderwać od pracy. Po drugie czują wyrzuty sumienia i stres, że w ogóle urlop wzięli. Po trzecie martwią się, że odpoczywając, tracą szansę na docenienie przez szefa, a może awans. Po czwarte uznają, że czas spędzony w pracy to szansa, żeby się wykazać. Jeśli biorą wolne, sami z tej szansy rezygnują. Tylko 58 proc. z pracowników z pokolenia Z planuje wziąć urlop w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Takie plany ma ponad 60 proc. przedstawicieli innych pokoleń. Gdzie tu work-life balance i szukanie szczęścia?
Okazuje się, że nasi hedoniści wiedzą, że dopiero zaczynają swoją karierę zawodową. Chcieliby jak najszybciej wspiąć się po stopniach kariery, by więcej znaczyć i lepiej zarabiać. Dlatego wolą zostać w pracy i pokazywać swoją sumienność i oddanie obowiązkom oraz szefom. Z innych badań przeprowadzonych przez firmę doradczą BCW w gronie 36 tys. mieszkańców 30 krajów z całego świata wynika, że aż dla 44 proc. członków pokolenia Z najważniejsze jest osiągnięcie zawodowego sukcesu i uznania współpracowników. Porównując do poprzednich pokoleń – "Iksy" myślą o tym w 23 proc., a "Igreki" w 37 proc. Wygląda na to, że pokolenie Z swój hedonizm odkłada na później, gdy już będą się liczyć w strukturze firmy.
To nie jedyny powód, dla którego "Zetki" nie biorą urlopów. Równie istotna co potrzeba sukcesu jest kultura wewnętrzna i zasady panujące w firmie. Ich szefami i przełożonymi są najczęściej ludzie z poprzednich pokoleń. Dla nich nadgodziny i brak wolnego, pełna dyspozycyjność, nawet w środku nocy, jest chlebem powszednim. Tak pracują od kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu lat. Tego samego oczekują od swoich podwładnych. Poza tym istnieje społeczne przyzwolenie na takie zachowanie. Pracoholicy są wśród nas. Szefowie, którzy zapominają, że mamy urlop lub wolne – także. Taki przełożony poleca wziąć do domu służbowy laptop, bo może trzeba będzie coś zrobić. Dzwoni wieczorem, że na rano coś musi być gotowe. Zleca nikomu niepotrzebne raporty i daje krótki czas na ich przygotowanie. Szef doskonale wie, że jego podwładny należy już do innego pokolenia, trochę lekceważonego przez starszych i mocno dla nich zaskakującego. Dlatego uważa, że skoro młody nie wie, jak pracować, trzeba go nauczyć
A co robi podwładny? Może przypomnieć przełożonemu że ma teraz wolne i wpaść w stereotyp powtarzany o pokoleniu Z. Może odejść z pracy i wtedy także zachowa się jak "Zetka". A jeśli zależy mu na tej pracy, bo na przykład kocha robić filmy reklamowe czy analizować dane lub pracować jako copywriter? Wtedy pracownik, nawet gdy będzie rasową "Zetką", zwiesi głowę i zastosuje się do poleceń. Będzie odbierał telefony o dowolnej porze, pisał raporty i siedział po godzinach. Wewnętrznie się zbuntuje, może nawet podzieli się tym ze znajomymi, że jego szef nie należy do najlepszych. I stopniowo będzie się wypalał i zniechęcał do pracy. Wkrótce nawet ukochane zajęcie przestanie mu sprawiać radość. Być może wtedy – bo urlopu na pewno nie weźmie – zastosuje słynną taktykę pokolenia Z. Magiczne quiet quitting, czyli "ciche odchodzenie", kiedyś zwane pracą od kreski do kreski. Młodzi ludzie rezygnują z ambicji, nie angażują się w wielkie projekty i nie wychodzą z inicjatywą. Robią tylko to, co muszą, a po cichu szukają innej pracy.
Współczesny boss może być jak oko Saurona,. Inwigilacji sprzyja to, co jest mocną stroną pokolenia Z: życie online, tworzenie contentów i swojego wizerunku na portalach społecznościowych. Dzięki temu przełożony z łatwością się dowie, że wczoraj wieczorem jego pracownik miał randkę albo jadł we włoskiej restauracji i jeszcze może to dowcipnie i uszczypliwie skomentować. Online! "Zetki", pora odkleić się od smartfonów. Może lepiej zostawić je w domu przed wieczornym wyjściem? Wtedy szef nie będzie miał możliwości, by się z wami skontaktować i was obserwować.
Prawdziwe życie pokolenia Z jest dalekie od ideału. Choć przyświecają mu wspaniałe cele (np. rozdział pracy i czasu wolnego), to rzeczywistość jak zwykle skrzeczy. "Zetki" nie spadły z nieba. Od co najmniej 18–20 lat funkcjonują w świecie, pełnym zasad narzuconych przez ludzi starszych od nich. , Nawet życie na swoich warunkach i praca freelancerska czy samozatrudnienie nie uchroni ich od zderzenia z murem reguł i zachowań, który zbudowali dla nich ich rodzice, starsze rodzeństwo czy nawet dziadkowie. Pokolenie Z " jest jednak niepokorne. Młodzi mają własne zdanie i łatwo z niego nie zrezygnują. Choć na razie rewolucja nie bardzo im wychodzi, nie opuszczają gardy. "Baby Boomerzy", "Iksy" i "Igreki", miejcie się na baczności!